Włodzimierz Pańków Włodzimierz Pańków
1808
BLOG

Co się dzieje, co może się stać w Ukrainie?

Włodzimierz Pańków Włodzimierz Pańków Rozmaitości Obserwuj notkę 2

 

 

Co się dzieje, co może się stać w Ukrainie?

(piszę "w" a nie "na" bo nie jest to nasza, polska "prowincja" (Litwa, Białoruś, Słowacja, Węgry(?) ale autonomiczny podmiot polityczny, tak jak Francja, Bułgaria, Czechy czy...Szwecja; może sie przyzwyczaimy?)

 Po pierwsze, trwa anty-postkomunistyczny bunt, który można nazwać zasadnie rewolucją (warunki jej wybuchu opisał najlepiej amerykański socjolog Davies, a ja miałem możliwość opisania jej źródeł i przejawów już 9 lat temu, gdy dotarłem do wyników rzetelnego sondażu realizowanego przez ukraińskich socjologów, rokrocznie, przez pierwszych kilkanaście lat niepodległości: spadek uczuć strachu, delegitymizacja większości odgórnie tworzonych instytucji (z wyjątkiem religijnych, które się odradzały), budowanie "poziomej solidarności". Bunt ten skierowany jest przeciwko "nowemu" ładowi społecznemu stworzonemu przez byłych "aparatczyków"  u władzy (wtedy to była ekipa prezydenta Kuczmy). Przejęcie władzy przez byłych "komsomolców", którzy przepoczwarzyli się w oligarchów, a następnie po prostu przez byłych kryminalistów, którzy budowali swoje bogactwo i władzę na grabieży - tylko pogorszyło położenie większości mieszkańców Ukrainy, która w pierwszych latach transformacji utraciła ok. 40,0% dochodu narodowego.

W badaniach z 1997 roku przeprowadzonych wspólnie z kolegami ukraińskimi na 600 gospodarstwach domowych Regionu Donieckiego stwierdziliśmy fakty dość straszne: ok.60,0% członków tych gospodarstw nie miało stałego zatrudnienia (oficjalnie było 2-3,0% bezrobocia), a tym, którzy je mieli notorycznie nie płacono za pracę. Już wówczas ok. 40,% badanych sądziła, że nie mogą liczyć na "ich" państwo w jakiejkolwiek sprawie. Korupcja, w swych różnych formach, była porównywalna z rosyjską i gruzińską, która w tamtych latach miałem okazję obserwować choćby na ulicach (zachowania "drogówki"). Dla Ukraińców było od czasów sowieckich, że trzeba "dawać" niemal za wszystko, nawet jeśli to nic nie "dawało".

Po drugie, trwał - i wciąż trwa - proces odrodzenia narodowego i religijnego. POza wynikami badań - miałem okazję poznać to "z autopsji" w czasie moich dość licznych wizyt w Ukrainie, Wschodniej i Zachodniej (nie znam Północnej i Południowej) w poprzedniej dekadzie; przejechawszy kilka lat temu ok. 60 wsi i miast , od Włodzimierza Wołyńskiego po Kamieniec Podolski miałem okazję widzieć lśniące kopuły cerkwi (2-3 w każdej wsi), standardowe kapliczki przy szosach co kilka kilometrów, pamiątkowe, "patriotyczne "kurhany pamięci" prawie w każdej miejscowości. Byłem na weselu, które zaczęło się od modlitwy i skończyło sie na modlitwie, późno w nocy, choć dużo tańczono, raczej "swojsko", i ucztowano. Nawet w "pogańskim" Doniecku budowano cerkwie, a w Kijowie, któremu nie brakuje świątyń, w ciągu dwóch lat odbudowano ogromny Sobór, bodajże Mychajłowski (patrona Ukrainy), środkami ukraińskiej diaspory. Ale w tej "religijnej infra-strukturze" widać pieniądze publiczne. Odnosiłem wrażenie, że dzieje się tam coś porównywalnego z czasami Włodzimierza Wielkiego (który ochrzcił Ruś Kijowską ponad 1000 lat temu) i Jarosława Mądrego (który ją umocnił); u nas to były trochę wcześniejsze czasy Mieszka I i Bolesława Chrobrego.

Obserwując w pierwszej dekadzie niepodległości życie Ukrainy, Gruzji i Rosji (tej ostatniej - tylko poprzez wyniki badań z kilkudziesięciu ośrodków, do których miałem dostęp jako ekspert pewnej moskiewskiej Fundacji pracującej za zachodnie pieniądze) - byłem przekonany, że prędzej czy później wybuchnie tam bunt czy nawet anty-postkomunistyczna rewolucja (opublikowałem taką prognozę chyba w 2002 roku).

Rzeczywistość potwierdziła moje obawy. W 2003 roku zaczęła Gruzja, rok później - Ukraina, a potem kilka krajów Środkowej Azji. Potem były przejawy buntu w Rosji, teraz znów - w Ukrainie wybuchła rewolucja, jakiś dalszy ciąg tej sprzed 9 lat...

Te ostatnie lata to okres formowania się „państwowej świadomości narodowej” i „ukraińskiego patriotyzmu” obywateli Ukrainy, bez względu na to, jakim mówią językiem, w co wierzą i jakie mają „zaplecze kulturowe”; na naszych oczach tworzy się „naród ukraiński”, związany ze swoim państwem, bez względu na to, kto jest aktualnie u władzy! I bardzo wątpię by matki-obywatelki Ukrainy, mówiące po rosyjsku, chciałyby wysyłać swoich dwu-języcznych synów na takie czy inne wojny prowadzone przez Rosję (Afganistan, Czeczenia, Gruzja…); niepodległość Ukrainy stała się także dla nich wartością! Dlatego nie wierzę w rozpad Ukrainy bo język i rodowód jej obywateli ma ograniczone znaczenie (USA, Kanada i Australia wyzwoliły się od Anglii, a zachowały angielski język. Kraje Ameryki Południowej pozbyły się Hiszpanów i Portugalczyków ale nie ich języków).

Ludzie Zachodu, w tym i Polacy, dziwią się: o co im chodzi, odzyskali wolność, demokrację, rynek, obfitość dóbr i usług - i się buntują?

Odpowiem najkrócej jak mogę: dla ogromnej większości Ukraińców, Gruzinów, Rosjan i innych byłych "nacmenów" (tak ich nazywano za Sojuzu) - ta złodziejska transformacja miała charakter degradacyjny. W ciągu jednej dekady grupy byłych komunistycznych "aparatczyków" rozkradły narodowy majątek krajów post-sowieckich i potworzyły ogromne, niewyobrażalne fortuny. Specyfika Ukrainy, moim zdaniem, polega na tym, że w odróżnieniu od Rosji brakuje tu "cara Putina", który byłby w stanie stworzyć tak skuteczny jak w Rosji system "sterowanej demokracji". Zgodnie z ukraińską tradycją istnieją tu "obozy" skupione wokół oligarchów - jak w "wolnym" XVII wieku - co pozwoliło i pozwala na pojawienie się autonomicznych podmiotów politycznych.

 Ponadto działa tradycja zorganizowanego buntu, sięgająca XVI wieku, która w XX wieku objawiła się w istnieniu, przez dziesiątki lat Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (tak naprawdę - faszystowskiej) i jej "zbrojnych ramion": UPA Bandery - znienawidzonej, w pełni zasadnie, przez Polaków ale i większość Ukraińców, oraz także innych ("bulbowców", "mełnykowców" - o mniej faszystowskiej orientacji). Wyraża się ona w ugrupowaniu politycznym pod nazwą "Swoboda".

Co do najbliższej przyszłości?

Aż do końca Zimowej Olimpiady w Soczi nic radykalnego się nie stanie – chyba, że Putin zrezygnuje z jej przeprowadzenia…Ukraińcy mają jeszcze miesiąc czasu na przeprowadzenie u siebie niezbędnych zmian; Putin (i jego „koleżka” Janukowycz – dwaj prawdziwi „żule) może stać się ofiarą „pułapki reputacji” i własnego „piaru”… A w Soczi powinni spotkać się „kibice wszystkich krajów postkomunistycznych i postsowieckich” i pokazać Putinowi właściwy palec…

Nadchodzące pogrzeby pierwszych bohaterów poległych w Bitwie Kijowskiej będą okazją do wielkiej narodowej mobilizacji; nikt jej nie powstrzyma!

Moim zdaniem, Trzecia Państwowość Ukraińców – nazywanych kiedyś „Rusinami” - utrzyma się wbrew interesom rosyjskich imperialistów i pozostających pod ich wpływami „proroków rozpadu Ukrainy” (o którym marzy Putin i ska)!    

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości