Tytuł mojej notki to, oczywiscie, przypomnienie i mała przeróbka anegdotki z Sowieckiego Sojuza epoki "głebokiego Breżniewa" ale juz chyba po wejściu Sowietów do Afganistanu...
Przypomniała mi sie ona dzisiaj, gdy słuchałem Putina i Ławrowa, którzy szukali rozmaitych argumentów, głównie "historycznych", dla uzasadnienia dalszego poszerzania granic Rosyjskiej Federacji.
Zważywszy na to, że według historyków Imperium Rosyjskie poszerzyło swoje terytorium w czasie swego trwania 24 razy - a gdy policzymy terytoria podległych mu dość długo tzw. "krajów demokracji ludowej" czy "baraków obozu socjalistycznego" - znacznie więcej, nie wiem, 25 czy 27 - to zapowiada się bardzo długa "Rosjonada", która będzie powtórką procesów poszerzania terytorium Imperium Rosyjskiego w ostatnich 500 latach historii Euroazji.
Trudno przy tym powiedzieć jakie ziemie Rosja uzna za rdzennie rosyjskie - czy te z czasów Iwana Groźnego, Piotra I , Katarzyny II czy może z czasów Stalina i Chruszczowa.
A jeśli jeszcze dodamy do tego kryterium demograficzno-etniczne, to może się okazać, ze uzasadnione sa roszczenia Rosyjskiej Federacji do Florydy, kilku dzielnic Londynu, Czarnogóry czy Cypru; bo co do terytoriów Małorosji czyli Ukrainy, a także Krymu i Pribałtyki, to tylko osobnicy nie znający najnowszej historii Europy Środkowo-Wschodniej - tzn. jakichś ostatnich 200 lat tego regionu - mogą mieć jakieś wątpliwości; ani Putin, ani minister Ławrow, znawcy historii, tych wątpliwości nie mają...
Niektórzy z nas mają wątpliwosci co do stanu umysłu Władimira Władimirowicza - ale to nie ma żadnego znaczenia. Jaki był stan psychiczny Iwana Groźnego i Piotra I, Katarzyny II czy Potiomkina, jak również Stalina i Chruszczowa - mogą powiedzieć coś ciekawego i ważnego światowi, a także rosyjscy historycy....