Dyletanci, ignoranci, aroganci…
Jak już kiedyś pisałem, przyszło mi współpracować z dwoma Gruzinami, którzy o przywódcach swego kraju – były to jeszcze czasy Szewarnadze – wypowiadali się głównie używając tych trzech rzeczowników… Fajnie to brzmiało po rosyjsku!
Ale w zasadzie myślę, że my także od dość dawna możemy się do nich ograniczyć, gdy myślimy i mówimy o rządzacych dzisiaj Polską; nie wiadomo tylko w jakiej kolejności ich używać…
Ostatnio do takich refleksji skłoniło mnie najpierw wysłuchanie, a potem przeczytanie wywiadu z ministrem B.Sienkiewiczem, który właśnie jest „na misji”, którą zlecił mu jego szef. Jak może jeszcze niektórzy z Państwa pamiętają, chodzi o jak najszybsze – najlepiej do końca wakacji – rozwikłanie tzw. sprawy podsłuchów naszych, za przeproszeniem, „prominentów”, z nim w roli głównej, którą to sprawę niektórzy nazywają żartobliwie „polskimi nagraniami”
Ponieważ rzeczy usłyszane w radiu jednak umykają z pamięci, przytoczę fragment wywiadu opublikowanego w weekendowym Dzienniku Bałtyckim.
Któryś z dziennikarzy tej gazety (A.Koziński lub P. Siennicki) stawia następujące pytanie:
„Nie wydaje się Panu jednak trochę żałosne, że sprawa, która była całkiem niedawno przyczyną głosowania nad wotum zaufania dla rządu, dziś się właściwie rozmywa we mgle?”
Odpowiedź ministra:
„A może jej nigdy nie było? A może ten krzyk, który się rozległ, nie wynika z naruszenia fundamentów państwa ani nie pokazuje żadnej nadzwyczajnej prawdy o polskiej polityce? Wszystkie rozmowy towarzysko-prywatne zawsze wyglądają źle, szczególnie przedstawione w stenogramie. To forma rozmowy była siłą rażenia tych taśm, a nie ich meritum”.
Z dalszych słów ministra wynika, że stał się on ofiarą zemsty wrogów jego Ojczyzny i jego: „Mam świadomość, że przez te półtora roku pracy w MSW naruszyłem wiele istotnych interesów przestępczych. Było dla mnie jasne (kiedy?- W.P.), że wcześniej lub później przyjdzie odwet”…
(Tak, proszę Państwa, to jest biedna ofiara – w służbie Ojczyzny - mafii kelnerów, no i tam jeszcze jakichś tajemniczych sponsorów; bo to nie on doradzał jak bardziej okradać przedsiębiorców, niż to dotychczas robiła rządowa Sitwa…).
Można jeszcze dodać: i dlatego nie zabezpieczałem takich rozmów, ani moich, ani prezesa NBP, ani ministra SZ, ani szefa CBA, ani Pani ministry Bańkowskiej…i kogo tam jeszcze. Bo to, ze negocjowałem z Belką, na zlecenie szefa, złamanie Konstytucji RP – to tylko forma, a nie meritum…
A śledztwo w sprawie nagrań niech poprowadzi prokurator Seremet, tylko muszę go jeszcze trochę „przeczołgać”, tfu. p"rzepuścić przez ścieżkę zdrowia"!
Scena z filmu Bareji staje w oczach: „no i nie mam Pańskiego palta, i nie miałem, i co mi Pan zrobisz?”
Więc jednak głównie: arogancja, bezczelność, poczucie bezkarności i bezwstydu, a potem ignorancja i dyletantyzm! To są zalety ministra SW III RP…
A może on już zlikwidował tych „nagrywaczy”? Może te wszystkie materiały już nie istnieją? Skąd te bezczelne, powtarzane kpiny z zarzutów?
Czy Państwo coś na ten temat wiedzą?