Włodzimierz Pańków Włodzimierz Pańków
203
BLOG

Zadziwiające Polskie Koleje!

Włodzimierz Pańków Włodzimierz Pańków Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 0


Poza wakacjami jeżdżę pociągami tylko do Krakowa, czasami przez Poznań i Leszno do Wschowy. Ale latem ciągnie mnie nad morze, które zresztą w tym roku okazało się wspaniałe, prawie jak Czarne, w Bułgarii…

Dowiózł mnie syn samochodem ale potem wyjechał i pozostała kolej, jak w minionych latach, gdy też przeżyłem niemałe i niemiłe niespodzianki „na tym kierunku”.

No, ale jak w tym rosyjskim kawale: „Wot, durak, i widit most – i jediet!”… Zresztą – jakie miałem inne wyjście?

Do Gdyni dojechałem SKM, jak zawsze; jej stan jaki był, gdy jeździłem na spotkania z JP II, taki pozostał. Modernizacji nie widać…

Pociąg na linii Gdynia – Warszawa miał być o 13 30 ale już „na starcie” miał się najpierw spóźnić o 10 min., potem o 35, potem o 45, itp.. A ponieważ jestem wciąż dość elastyczny – więc wskoczyłem do takiego, który miał być 20 minut po „hipotetycznym” odjeździe tego pierwszego i…okazało się, że miałem rację! Wagony i przedziały dość nowoczesne i czyste, zajęte mniej niż połowicznie, toalety przyjemne. Odjeżdżał z każdego przystanku punktualnie. Dopiero gdzieś w okolicach Tczewa przyszedł miły konduktor, pobrał dopłatę (przesiadłem się do 1 klasy, na wszelki wypadek, bo w tym, który się spóźnił, nie było miejsc siedzących)… Co więcej, pobrał mniejszą niż przewidywałem, bo z własnej inicjatywy dodał mi dwa lata, potraktował moje pretensje pobłażliwie i…poszedł sobie.

Trochę się zaniepokoiłem, że widać już jakieś ślady poprawy, czyżby nowa „gospodyni” transportu kolejowego nie była jednak taką „olewaczką”, jak ją media malują?

No ale po jakimś czasie poczułem łaknienie i pragnienie więc zapytałem konduktorów czy do baru to jest „do przodu” czy „do tyłu”. U nas nie ma baru! – zakrzyknęli radośnie.

No tak, jeszcze są pewne niedociągnięcia… A mi to dobrze zrobi, zresztą w Gdyni zjadłem przyjemną  „flonderkę”, a z plecaka wygrzebałem jabłko i jakiś serek…

A już myślałem, że to „Pendolino”! Chyba jednak nie, wprawdzie nie zatrzymuje się ale chwilami osiąga te 20-30 na godzinę…chyba jednak dojedzie na czas, po prawie 7 godzinach! No i znalazłem w plecaku jeszcze jakąś konserwę…

Ale teraz pędzi, nadrabia, żeby tylko z szyn nie wyskoczył, "pędzolino"!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości