Zawsze przypominam tę frazę przypisywaną "marszałkowi" Spychalskiemu. gdy czytam tak optymistyczne dla nas teksty, których każdy Polak jakże pragnie i chłonie...
A ja mam nieodparte wrażenie, że ktoś w tym naszym bliższym i dalszym otoczeniu robi sobie z nas "jaja". A my zachowujemy się dokładnie tak, jak się od nas oczekuje - nadymamy się i gadamy, gadamy, gadamy...
Ot, chociaż by teraz: sytuacja wokół Polski jaka jest każdy wie. A nasz premier - jaki jest, taki jest, ale był - ucieka, wraz z "towarzyszką", specjalistką od pomocy europejskiej, do Brukseli, mianując na swoje miejsce swoją "służebnicę", personę butną i bez żadnego dystansu wobec siebie! Coś w rodzaju "damskiego Wałęsy"...
Czekamy co będzie dalej.
W polskich mediach powszechne kwilenie, żarty, programy rozrywkowe i reklamy, tylko czasami przyprawiane "komunikatami z frontu" - tak, jakby one dotyczyły Antarktydy - i wspomnieniami z Września 1939...Od czasu do czasu posiedzenie BBN i....kolejne: "Polacy, nic się nie stało, nic się nie dzieje!".
Ale jaja!