Rozbawiło mnie, że w trakcie telewizyjnej debaty kandydatów na prezydenta RP obecny Prezydent co najmniej dwukrotnie zarzucił Dudzie, że reprezentuje on... Średniowiecze. Wprawdzie nie jestem zawodowym historykiem tylko hobbystą ale zdarzało mi się słyszeć i czytać, że w Polsce ten okres historyczny zapisał sie niemałymi sukcesami: "modernizacją" w stylu Kazimierza Wielkiego ("od Polski drewnianej do murowanej"), założeniem Uniwersytetu Jagiellońskiego (za czasów tegoż Kazimierza), zwycięstwem pod Grunwaldem, europejskimi popisami polskich uczonych (choć nie chodziło o wolność aborcji i stosowanie in vitro), oryginalnymi koncepcjami i praktycznymi rozwiązaniami w dziedzinie polityki wewnętrznej i międzynarodowej, itp.
Czy są to zasadne powody do stawiania zarzutów pretendentowi na Prezydenta RP?
Sadzę, że należałoby sprawdzić, gdzie też nasz ciągle jeszcze aktualny prezydent uczył się historii i czy na pewno ma dyplom magistra historii. Kiedyś, pouczając Prezydenta USA "rąbnął się" o jakieś 100 lat, gdy chodziło o datę użycia przez niejakiego Si(e)cińskiego, po raz pierwszy, liberum veto...
Coś nie mamy śzczęścia do dobrze wykształconych prezydentów - był jeden ale drwili z niego na potęgę tacy "postępowi intelektualiści" jak PBK...
PS. Śpieszę dodać, że nie był to jedyny powód mego zażenowania, gdy słuchałem obecnego Prezydenta RP, który ma być "strażnikiem prawa i Konstytucji"...Tak bym chciał móc szanować ważnego przedstawiciela mojego Państwa!