Przed chwilą oglądałem reportaż z Dworca Warszawa Centralna. Ściśle biorąc, była to rozmowa pani premier(y) z dziennikarzami...
W pierwszych swoich słowach pochwaliła się, że pojechała pociągiem, oczywiscie, Pendoilino, na Wybrzeże, i że "poznała Polaków". Ni mniej ni więcej - tylko dokładnie tak. Nie powiedziała jednak ilu ich poznała i czego się o nich dowiedziała...
To trochę tak, jak mówił "kolonista" czy misjonarz, gdy spędził kilka dni czy godzin wśród jakichś "tubylców", w Afryce czy Ameryce Płd.; zadziwiające, zdumiewające i jakże dobrze rokujące! Od czegoś trzeba zacząć. I lepiej późno niż wcale...
No i jeszcze pochwaliła się, że własnie wybiera się - także pociągiem Pendolino - na Śląsk, aby zawieźć tam projekt uszczęśliwienia Ślązaków, także Polaków. I to nawet bez uprzedniego rozpoznania, czego też ten gatunek Polaka sobie życzy. No, może nie było to już potrzebne, bo jakieś naście lat temu jej obecny partyjny kolega, obecnie na wygnaniu w PE, także opracował taki projekt uszczęśliwienia tychże Ślązaków, a inny partyjny kolega, Buzek, nawet go zrealizował. Już nie pamiętam dokładnie ile dziesiątków czy setek tysięcy miejsc pracy zlikwidowano, ale po tej "operacji" w wykonaniu rządu AWS-UW otworzył się strumień polskiej emigracji zarobkowej do naszych zachodnich sąsiadów.
Znaczy się, że projekt okazał się skuteczny...
Aha, nie było dzisiaj na peronie, przy pani premier, "Misia" Kamińskiego - a może kamera go zignorowało. Ale nie słyszałem też by próbował coś swej podopiecznej podpowiedzieć albo przynajmniej ją powstrzymać, gdy plotła głupstwa, w stylu tzw. "błędu freudowskiego".
Bo jednak nie powinna była głośno mówić, że właśnie powróciła (skąd?) do swego ukochanego ludu i próbuje zejść "na poziom" problemów tych nieznanych jej wcześniej "tubylców" nazywanych Polakami...
P.S. Starszym moim Czytelnikom powiem, że słuchając tych rozmów pani premier z Polakami przypomniałem sobie opowieści Zoszczenki o tow. Leninie...
Komentarze