Włodzimierz Pańków Włodzimierz Pańków
292
BLOG

Szkodnictwo zza grobu...

Włodzimierz Pańków Włodzimierz Pańków Polityka Obserwuj notkę 19

Chodzi mi, oczywiscie, o POLITYCZNE SZKODNICTWO ZZA POLITYCZNEGO GROBU, w wykonaniu ex-Prezydenta III RP. Jak wszyscy wiemy, wywołał on sprawę referendum, formułując, wraz ze swoimi współpracownikami  pytania, które interesują niewielu Polaków - i niewielu Polaków jest w stanie je zrozumieć - co gwarantuje frekwencję na poziomie 20-30,0% czyli wynik bezużyteczny, uzyskany przy sporych kosztach (na poziomie 1-rocznego budżetu Polskiej Akademii Nauk).

A gdyby - co nie daj Bóg - wzięło w tym referendum ponad 50,0% wyborców, i gdyby wszyscy oni zaakceptowali propozycję zniesienia finansowania partii politycznych z budżetu państwa i wprowadzenia Jedno-mandatowych Okręgów Wyborczych (nie rozumiejąc zresztą jego sensu i skutków) i - to pojawią się w Polsce rozwiązania ustrojowe prowadzące do pełnej komercjalizacji - urynkowienia - systemu politycznego, w tym - systemu wyborczego. Wstąpimy na drogę do budowania systemu oligarchicznego, według wzorów rosyjskich i ukraińskich.

I powiem jeszcze jedną rzecz.

Nie wnikając w szczegóły wspomnianych rozwiązań - które wymagałyby, oczywiście i na szczęście, zmiany Konstytucji - ja, osobiście, mam jedną gwarancję ich szkodliwości. Za wprowadzeniem JOW-ów od wielu lat wypowiada się znany mi od ponad 50-lat - studiowaliśmy na jednym roku - "specjalista" z tytułem profesorsko-belwederskim (nazwisko pominę ale ludzie zorientowani domyślą się o kogo chodzi). Osobnik ten pobudował swoją karierę na 10-letniej przynależności do PZPR, do której wstąpił już po Marcu, a co gorsza - po Grudniu 1970r., co umożliwiło mu wyjazdy na stypendia do USA, pracę na UW  (był chyba szefem jakieś "jaczejki" i człowiekiem tow. Kępy), a po przemianach r. 1989 - szefem polskiego oddziału Amnesty International.

Wtedy to ze zdumieniem zobaczyłem go na jakimś kanale telewizyjnym mówiącego takie słowa: "Zawsze byłem konserwatywnym liberałem". Można się tylko domyśleć, że do PZPR wstąpił, na te 10 lat, bo "po drodze mu było". No ale po tej deklaracji nie jest sprawą dziwną, że w III RP równie lekko wstąpił do Centrum Adama Smitha; widuję go w towarzystwie szefa tej organizacji, niejakiego A. Sadowskiego, a także na wszystkich, możliwych kanałach telewizyjnych, włącznie z Republiką (ale chyba jeszcze nie TRWAM?).

Przepraszam za te osobiste wycieczki w przeszłość - nie wszystko przypomniałem - ale jednak nie mogę się pozbyć wątpliwości, adresowanej także do P. Kukiza:

Czy rozwiązania ustrojowe, proponowane i propagowane przez takich "specjalistów", związanych obecnie z jedną z głównych organizacji polskich oligarchów, a niegdyś z główną instytucją "socjalistycznej demokracji", można traktować jako wiarygodne?!

I czy nie brak pewnych podobieństw w politycznych uwikłaniach wnioskodawcy referendum z 6 września (np. opieka nad agentami WSI i życzliwość dla autora "stanu wojennego") i wspomnianego wyżej specjalisty, którego fragmenty życiorysu przedstawiłem?

P.S. Mój nieżyjący już przyjaciel - kiedyś także członek PZPR ale nie "liberalny konserwatysta" - opowiadał mi o tym, jak opisany wyżej "specjalista" wypłakiwał Mu się w "mankiet", po wystąpieniu z partii, w "stanie wojennym", bojąc się skutków swego "desperackiego" czynu i życia bez podstawowej organizacji partyjnej...

I "kropka nad I":

Był kiedyś taki "kawał", złożony z trzech odsłon. Przytoczę tylko pierwszą: Rozmawia dwóch agentów SB przy barze. Pierwszy agent: "Czy wiesz pan jaka jest różnica pomiędzy Afrodytą a partią (PZPR, a może i PO)?". "Nie wiem" - odpowiada drugi agent. Agent pierwszy: " Ano taka, że Afrodyta powstała z morskiej piany, a partia - z "szumowin"...

Dalsze odsłony mniej ciekawe...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka