Czyli do Partii Odpadów...
Już dawno, na tym blogu, użyłem tego określenia do Platformy Obywatelskiej i widzę, że "słowa stały się ciałami"!
Już trudno nawet ustalić, kto zapoczątkował tę serię, Sikorski czy Marcinkiewicz.
I jest, niestety, faktem, że te "polityczne odpady" i transfery były i są skutkiem błędów kadrowych, jakie popełnił Jarosław Kaczyński w pierwszym - za długim - okresie kierowania swoją partią. Wskazywały one i wskazują na nadmierne zaufanie do wielu przedstawicieli "młodego", a w każdym razie - młodszego pokolenia polskich polityków, a raczej "politykierów": od Marcinkiewicza począwszy, a na Ziobro skończywszy (oby!?).
Czy warto zresztą przypominać wszystkie te nazwiska i w ten sposób uwieczniać ich, za ich brak elementarnej lojalności i uczciwości ?
A przypadek transferu L. Dorna jest tu znamienny i dla mnie bardzo pocieszający.
Od dawna uważałem, że ten "pyszny" osobnik, o wielkim "ego" i zwolennik koncepcji oligarchiczno-autorytarnych, obcych, a nawet wrogich "Solidarności", nijak nie pasował do PiS, a ponadto szkodził tej partii, niepotrzebnie otwierając przed tą partią różne, niepożądane fronty walki politycznej, co kosztowało ją wieleset tysięcy - jeśli nie więcej - zwolenników.
Dobrze byłoby, gdyby przyniósł takie "sukcesy" Platformie. A Napieralski to także nie jest żaden "baranek boży"; myślę, że Miller może coś o tym powiedzieć.
A więc tak trzymać, panowie i towarzysze, protektorzy i podopieczni, aż do pełnego upadku!